konwulsji, zbliżała się albowiem pora<br>noktambulicznego ataku. Osiełek rzucił się na wznak i, strzykając<br>krwawą pianą, tłukł rękoma o kamienie chodnika. Straszny to był widok:<br>ręcznik bielał na kształt arabskiego burnusa, z nogawek spodni<br>wypłynęły tasiemki niewiadomego pochodzenia, źrenice znikły, widać było<br>tylko białka oczu podobne do skorup od jaj.<br> Tłum współczujących zebrał się w okamgnieniu.<br> - Biedny człowiek.<br> - Patrzcie, jak on cierpi.<br> - Twierdzę, że to choroba św. Medarda.<br> - Św. Medard to blaga.<br> - Biedny człowiek.<br> - To straszne.<br> - Nie bójcie się, państwo, po trzech dniach przechodzi.<br> - Albo po trzech tygodniach.<br> - Niebożątko! - łkała przekupka, handlująca wonnościami, ocierając<br>nos rękawem. - Zupełnie podobny do mego Emmanuela