tuż obok.<br>- Boli! Oczy, błagam, jak to boli!<br>Poznał głos. Lecz nie poznał twarzy. Dwie rany w miejscu oczu, wybite zęby, pocięta skóra, postrzępione uszy. Magwer zadrżał ze zgrozy, na chwilę zapominając nawet o bólu wypełniającym jego własne ciało. Znał tego człowieka - młodego chłopaka, milczącego, zawsze lekko uśmiechniętego. To Pozm.<br>Tortury zdarły uśmiech z jego twarzy. Musiały mu też pomieszać rozum. Wciąż bełkotał, powtarzając te same kilka słów, i błagał o litość. Wychudły i poczerniały, brudny i skrwawiony niewiele miał wspólnego z dawnym, barczystym i pewnym siebie Pozmem. A jednak to był on, Magwer nie mógł się mylić. Za co znalazł