jak ci z<br>kurtki wypadł, to przy drodze musi być, przecież nie odfrunął. <br> Ów głaz został już dawno za nami i także przestała się matka<br>rozglądać po polach. Myślałem więc, że całkiem rozproszyła w sobie tę<br>początkową niepewność, czy idziemy tą samą drogą, i pochłonięta jest<br>wyłącznie tym zgubionym butem. Toteż w pierwszej chwili nie<br>zrozumiałem, o co jej chodzi, gdy nieoczekiwanie, wypuszczając moją<br>rękę ze swojej, powiedziała:<br> - Stój tu. Nie ruszaj się.<br> I przyspieszonym krokiem zaczęła się ode mnie oddalać, jakby gdzieś<br>tam nagle, w koleinie drogi, zobaczyła przed sobą tego buta i chciała<br>go czym prędzej dopaść. Uszła kawałek