Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
mi to szkodzi.
Tupnęła obcasem, abym się nie wtrącał.
- Dostaje pan końskie środki na uspokojenie!
- Łykam, co mi każą.
- Dość tego odszczekiwania!
Panu się zdaje, że ma pan serce jak dzwon i nieskazitelną
wątrobę, przez którą przetoczyło się morze alkoholu?
Dobrze, niech pan nie je.
Niech pan nic nie je...
Trzaśnie pan, ani się pan obejrzy! - podniosła ręce do ust, jakby
za dużo powiedziała, lecz spojrzawszy na mnie dorzuciła z mściwą
pogardą: - I kwita!
Mocne to było.
To, co usłyszałem.
I nikt tu tak ze mną nie mówił.
Wedle moich najskrytszych odczuć zdołałem przecie wymknąć się
śmierci.

I tym przeświadczeniem żyłem
mi to szkodzi.<br> Tupnęła obcasem, abym się nie wtrącał.<br> - Dostaje pan końskie środki na uspokojenie!<br> - Łykam, co mi każą.<br> - Dość tego odszczekiwania!<br> Panu się zdaje, że ma pan serce jak dzwon i nieskazitelną<br>wątrobę, przez którą przetoczyło się morze alkoholu?<br> Dobrze, niech pan nie je.<br> Niech pan nic nie je...<br> Trzaśnie pan, ani się pan obejrzy! - podniosła ręce do ust, jakby<br>za dużo powiedziała, lecz spojrzawszy na mnie dorzuciła z mściwą<br>pogardą: - I kwita!<br> Mocne to było.<br> To, co usłyszałem.<br> I nikt tu tak ze mną nie mówił.<br> Wedle moich najskrytszych odczuć zdołałem przecie wymknąć się<br>śmierci.<br> &lt;page nr=152&gt;<br> I tym przeświadczeniem żyłem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego