Rozrzucone grupki młodych ludzi o twarzach znajomych z warszawskich klubów, trochę weekendowych balangowiczów z Trójmiasta, kilka zakochanych par. - Byłem w wielu pięknych miejscach, ale tylko tu można iść przed siebie kilometrami. I tylko tu nie pojawia się poczucie winy jeśli chodzi o ilość spożywanego alkoholu. Czego chcieć więcej? - dodaje Włodek. <br><br><tit>Tu byliśmy: hippisi</> <br>Jerzy Gumowski, fotograf "Gazety Wyborczej", pamięta, że gdy pierwszy raz, mając cztery lata, jechał z rodzicami do Dębek, miesiąc wcześniej mama wysłała list do zaprzyjaźnionych Kaszubów z informacją i datą przyjazdu pociągu do Krokowej. Pani Stefa Gren, jeszcze do niedawna najstarsza mieszkanka Dębek, przyjeżdżała po państwa Gumowskich bryczką