a z piwnicy nawołuje mnie przerażona<br>matka, usiadłem przy nim i podsuwając mu dłoń z pokruszonym chlebem<br>oraz miskę ze świeżo nalanym mlekiem, namawiałem go, prosiłem<br>najczulszymi słowami, od których samemu mi się na płacz zbierało, no,<br>jedz, jedz, nikt cię tu nie chce skrzywdzić, jedz, wszyscy to samo<br>jemy. Tuliłem się do jego boku, do jego pyska, a on skamlał.<br> Mleka jeszcze czasem pochłeptał, ale chleba, sera, boczku czy nawet<br>mięsa z kurzej łydy nie tknął, gdy korzystając, że zrobiła się przerwa<br>w wojnie, zabił wujek Stefan kurę i matka ugotowała na kuchni w<br>chałupie rosołu, bo od wielu już