dziennik chilijski "El Mercurio" przynosi raz w tygodniu obszerny dodatek "Libros" o książkach, który przeglądam regularnie od pięciu lat. W tym czasie nie ukazała się tam bodaj jedna wzmianka o literaturze polskiej, nie pojawiły się nawet nazwiska Lema, Miłosza czy Szymborskiej, Kapuścińskiego czy Hanny Krall. Nawet Nobel, gwarantujący karierę w USA i w Europie, nie wystarcza, aby trafić do księgarni czy prasy w Santiago.<br>Na początku mojej działalności wziąłem sobie do serca promocję polskich książek. Przyjechałem w okresie popularności w Polsce książek Stefana Chwina, Olgi Tokarczuk, Tomka Tryzny, nie mówiąc już o Miłoszu i Szymborskiej... Niby prosta sprawa, żeby polski MSZ