wspierała się o ramię, a upuszczona fajka leżała u jego stóp. Wiadomo było, że minie dobrych kilka kwadransów, zanim inżynier ocknie się z drzemki. Przeważnie budził go gwizd pociągu, który o tej porze nadbiegał z Akmolińska i nie zawsze zatrzymując się w Nowym Depo mknął dalej po równinie na odległy Ural. Wtenczas Zabuchin przeciągał się, wkładał płócienną czapkę z daszkiem i wracał na budowę, której doglądał wprawnym okiem. Na razie drzemał w najlepsze, przykryty cieniem ganku.<br>Zdawało się, że rozgrzane trawy drętwieją w upale, step zjeżył się nastroszoną, żółtawą szczeciną w całkowitym bezruchu. Murarze powkładali na głowy pirogi z gazet, słońce