cierpienia głosem. Przybysz skoczył jak oparzony:<br>- Niewydojona! Od wieczora nikt nie wydoił, merde, krowa mi <orig>sie</> zmarnuje! Andzia! Gdzie je Andzia??! Chol-lerra jasna! <br>- Przyniosę, co trzeba - powiedziała Tola. Pobiegła do domu, wróciła z plastikowym kubełkiem. Zważył go w ręce, jakby zdziwiony, że taki lekki. Podniósł do twarzy, powąchał wnętrze. Usatysfakcjonowany, ale nie do końca, znów rozglądał się wokoło. <br>- Ryczkę też <orig>trza</> - mruknął wreszcie.<br>- Małe krzesełko - wyjaśniłem znajomy termin. Po dłuższych poszukiwaniach przyniosła wreszcie skrzynkę po piwie. <br>Długo ustawiał kubełek pod wymieniem. Uspokajająco poklepał zwierzę po boku, pochylił się, przytulił policzek do beczkowatego białego brzucha. Struga płynu uderzyła z impetem w