dźwiękiem telefonu, który zabrzmiał na biurku kierownika pracowni.<br>Kierownik pracowni siedział właśnie w towarzystwie naczelnego inżyniera i obaj w ponurym, pełnym przygnębienia nastroju rozpatrywali dwie nader niemiłe sprawy. Sprawę planów prac, przewidzianych na następny rok, który przedstawiał się niezbyt różowo, i sprawę Lesia, który prezentował się jeszcze gorzej niż rok.<br>- Utalentowany to on jest, nie przeczę - powiedział z beznadziejnym zniechęceniem kierownik pracowni. - Ale co z tego? Ostatnio wychodzi z biura o dwunastej, bo twierdzi, że wczesnym popołudniem ma najlepsze światło. Już nie mówię, kiedy przychodzi... Ja mu światła nie żałuję, ostatecznie prawdziwy talent powinno się popierać, ale przyznam się panu, że