Typ tekstu: Książka
Autor: Czeszko Bohdan
Tytuł: Pokolenie
Rok wydania: 1974
Rok powstania: 1951
we wtorek przyniosę do Jurka. -- To powiedział nagle Jacek Szermentowski, a wszyscy zamilkli. Twarz Jacka nie wyrażała żadnych uczuć - ani dumy, ani troski. Komunikował wieść po swojemu, wadliwie akcentując słowa.
- Jak to? - "Jeannot" łyknął ślinę i z półotwartymi ustami gapił się w drewniane oblicze Jacka. - Ty? Jak?
- Ukradnę.
- jaka broń?
- Vis.
- Komu ukradniesz?
- Nie z magazynu Gwardii Ludowej, bo Gwardia nie ma zwyczaju magazynowania broni.
"Jeannot" uśmiechnął się kwaśno i powiedział: dobra.
W umyśle jego powstał zapewne w tej chwili zamiar, który omal nie sprowadził nań nagłej a niespodziewanej śmierci.
- Zaczyna się wszystko jakoś dobrze układać. Zaczyna się nam, stary, układać
we wtorek przyniosę do Jurka. -- To powiedział nagle Jacek Szermentowski, a wszyscy zamilkli. Twarz Jacka nie wyrażała żadnych uczuć - ani dumy, ani troski. Komunikował wieść po swojemu, wadliwie akcentując słowa.<br>- Jak to? - "Jeannot" łyknął ślinę i z półotwartymi ustami gapił się w drewniane oblicze Jacka. - Ty? Jak?<br>- Ukradnę.<br>- jaka broń?<br>- Vis.<br>- Komu ukradniesz?<br>- Nie z magazynu Gwardii Ludowej, bo Gwardia nie ma zwyczaju magazynowania broni.<br>"Jeannot" uśmiechnął się kwaśno i powiedział: dobra.<br>W umyśle jego powstał zapewne w tej chwili zamiar, który omal nie sprowadził nań nagłej a niespodziewanej śmierci.<br>- Zaczyna się wszystko jakoś dobrze układać. Zaczyna się nam, stary, układać
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego