Dziś już, jak słyszę, nie żyje. Nie doczekał następnego czerwca, kiedy to jedną z ulic w Poznaniu nazwano imieniem jego syna - kiedy kwiaty na grobie zamordowanego chłopca składało już nie dziesięciu ludzi, lecz tysiące.<br><br>4.<br> Jest rok 1981; rocznicę Czerwca obchodziłem po raz pierwszy nie w Poznaniu, lecz za granicą. W chwili, gdy to piszę, jest już lipiec, siedzę w harwardzkiej Widener Library i zamiast korzystać z milionów zgromadzonych tu tomów, mam przed sobą książkę przysłaną przez przyjaciół z kraju - Poznański Czerwiec 1956.<br> Książka jest drukowana na przeraźliwie lichym papierze, ma brzydką i nietrwałą okładkę, nakład 30 000 został zapewne rozkupiony w ciągu