mu się marzy, od dnia kiedy go przeniesiono pół roku temu do tej mieściny z Warszawy. Płonne nadzieje. Wanda już nosi pod sercem dziecko młodszego Dusia, poczęte z gwałtu, po wódce. Poczęte za przepierzeniem, na twardej kozetce, pod lampą kolejarską nakrytą blaszanym, zzieleniałym od wilgoci kloszem. Dziecko wojny, niechciane, ale Wanda zdaje sobie sprawę, że to inwestycja, wie, że ten bachor (młodszy Duś nie przyzna się do ojcostwa) może po wyzwoleniu ocalić jej życie. Przecież ciężarnej nie zastrzelą! Jednak młodszy Duś zagroził, że jeżeli Wanda pójdzie do łóżka z innym, to on ją zabije, Wanda wie, że nie są to słowa