dzieci! <br><br>- Widocznie dobra jakaś dziewczyna... - westchnęła <br>matka.<br><br>Przez twarz Adeli jakby płomień przeleciał. Pochyliła <br>się nad garnkiem, w którym gotowała na wieczerzę <br>i na jutrzejszy obiad krupnik, i nic nie odpowiedziała. <br><br>Całe popołudnie jednak uśmiechała się sama do <br>siebie i nuciła coś fałszywie, jak to zwykle ona. <br><br><br>W sobotę jednak Wicek i Zośka przyszli już nie wymyci <br>tylko i nakarmieni, ale i wykąpani. Wystarczyło spojrzeć <br>na ich niepokojąco czyste nogi i na wymyte, gładko przyczesane <br>i poobwiązywane chusteczkami głowy, i na różowe, <br>rozgrzane buzie, żeby to zobaczyć. Zresztą Wicek, zaledwie <br>wydobył się z wełnianej chustki, w którą przyszli <br>okręceni, oznajmił natychmiast