ten sam Wehrmacht, z którym rozprawił się w sobie tuż przed ucieczką do Andersa, i ten, z którym realnie walczył we Włoszech, ten Wehrmacht w oskarżycielskich oczach i gestach prokuratorów, przyzwalającym milczeniu mecenasów, okazywał się nie do przezwyciężenia, to poniżenie z gatunku najcięższych nie dawało mu żadnych szans na obronę. Wielekroć później zastanawiałem się, czy we mnie było coś takiego, co przypominało mu siebie, tego, którego odrzucał, który był poniżany. Kiedyś ojciec zostawił mnie w pralni wuja Antosia na kilka godzin. Załatwiał jakieś ważne sprawy w mieście. Siedziałem w biurze, wśród stert papierów, w mdłym zapachu benzyny i smarów, który mieszał