nic takiego strasznego się nie dzieje, że wszystko jest okay. Kłamie zza kadru, gdy z udawanym podziwem mówi, że oto papa postanowił odejść od przygotowanego tekstu, by podzielić się bardziej osobistą refleksją. No bo cóż wyłowić można z bełkotliwej, wystękanej mowy? Parę banalnych stwierdzeń, że czuwa się przy grobie w Wielką Sobotę, że w niedzielę grób będzie pusty. <br>Oto ikona cierpienia. Oto nasz los. Nie w słowach się kryjący, tylko w niemożności ich wypowiedzenia, w bełkocie i bezradności, gdy człowiek nie panuje już nad swoim ciałem, gdy ręka drży, gdy wzrok staje się szklisty. <br>Papież umiera. Jak nieuleczalnie chory członek rodziny