łagodnie: <br><br>- Ewa, chodź. <br>A ona wybucha płaczem... że wysiadła na Zachodnim, że nie mogła tam jechać, że się boi, że wie, że jest okropna, że mnie przeprasza, że chce umrzeć... że...<br>- Cicho, nie płacz, no cicho... To dobrze, że wróciłaś... cicho, nie płacz, cicho... - mówi jak do dziecka. <br>O Bierdiajew! Wielki Bierdiajew! <br>Uspokoiła się wreszcie i, jak pies na słomiankę, wraca na tapczan. Zwinęła się w kłębek, Jędrek przyniósł pled. Zrobił gest, jakby chciał ją pogłaskać - ale cofnął rękę. Dlaczego? <br>Wszystko jest okropne! I co ja powiem tacie? Jak mu wytłumaczę? Jak mu wytłumaczę, że on nie przyjdzie?! Zbiera mi się