krawcowej<br>Takiej sukni księżycowej,<br>Takiej zwiewnej, takiej mglistej,<br>Promienistej i srebrzystej!<br>Lalka stała oniemiała<br>I w zwierciadło spoglądała.<br>Nim odeszła od zwierciadła,<br>Dookoła noc zapadła.<br><br>Aż tu nagle, przed północą,<br>Koła dudnią i turkocą<br>I przed ganek swą karocą<br>Wjeżdża Wróżka. Cztery krety,<br>Zaprzężone do karety,<br>Stają dęba. I już Wróżka<br>Stąpa lekko na paluszkach,<br>I do lalki, uśmiechnięta,<br>Zwraca jasne swe oczęta.<br><br>Któż nie poznał w życiu wróżek!<br>Mnie ich czar już dawno urzekł,<br>Gdy w welonach powłóczystych,<br>W szatach zwiewnych, jedwabistych,<br>Otaczały moje łóżko.<br><br>"Z czym przybywasz, Dobra Wróżko?"<br>Wróżka śmieje się do kota,<br>A jej różdżka szczerozłota<br>Na