Typ tekstu: Książka
Autor: Białołęcka Ewa
Tytuł: Tkacz iluzji
Rok wydania: 2004
Rok powstania: 1997
stos i zamaszyście rozgrzebał. To było potworne.
Straszna siła uniosła mnie za włosy i stanąłem nos w nos ze Stworzycielem. Patrzył spode łba, wysunąwszy szczękę. Robił wszystko, by nie być miłym. Wytrzymałem jego zmęczone spojrzenie długą chwilę. Puścił mą czuprynę, w głowie na moment pojawiła mi się wizja uchylonych drzwi. Wszedłem więc do jego sanktuarium. W środku panował nieopisany nieład. Pod ścianami ciągnęły się długie blaty zastawione setkami butelek, dziwnymi modelami z gliny i patyków, sprzętem do chemicznych doświadczeń, narzędziami, słojami z wypreparowanymi narządami i jeszcze tysiącem rzeczy; miałem mgliste pojęcie, do czego służą. Różniło się to bardzo od schludnego wnętrza
stos i zamaszyście rozgrzebał. To było potworne.<br>Straszna siła uniosła mnie za włosy i stanąłem nos w nos ze Stworzycielem. Patrzył spode łba, wysunąwszy szczękę. Robił wszystko, by nie być miłym. Wytrzymałem jego zmęczone spojrzenie długą chwilę. Puścił mą czuprynę, w głowie na moment pojawiła mi się wizja uchylonych drzwi. Wszedłem więc do jego sanktuarium. W środku panował nieopisany nieład. Pod ścianami ciągnęły się długie blaty zastawione setkami butelek, dziwnymi modelami z gliny i patyków, sprzętem do chemicznych doświadczeń, narzędziami, słojami z wypreparowanymi narządami i jeszcze tysiącem rzeczy; miałem mgliste pojęcie, do czego służą. Różniło się to bardzo od schludnego wnętrza
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego