białej długiej koszuli, skulony, przerażony, w niczym nie przypominał objawiającego się ludowi srogiego władcy. W rękach trzymał drewnianą belkę, której nie zdążył już wsadzić w skobel. Teraz zrobił to Doron. Za oknem słychać było nawoływania żołnierzy, dudnienie bębnów alarmowych, tupot, krzyki. Zanim się zbiorą i postanowią, co robić, minie chwila. Wystarczająco długa chwila...<br>- Dlaczego kazałeś go zabić?! - Liść zbliżył się do <orig>bana</>. Penge Afra stał niczym porażony. Dorona to zaskoczyło. Władca był wojownikiem, teraz zachowywał się jak zastrachany niewolnik. Doron przerzucił sakwę z pleców na brzuch. Wyciągnął linę.<br>- Zabiję cię - powiedział powoli. - Dlaczego kazałeś go zamordować?<br><orig>Ban</> jęknął. Zamrugał oczami, przez