ceremoniału dotyku i wzroku i do bezkształtnego płciowego stawania się... Może nawet to mu się jakoś spodobało, bo powoli rozprężał się, stawał się gadatliwy i miły... chyba mówił coś znowu o swoim jedynym przyjacielu i o wypadach do Poznania... Aha, przecież! Spytałem, czy jest z Warszawy. "Z Warszawy, a ty?..." "Z Krakowa..." "No to pech, jeśli będę się chciał z tobą jeszcze zobaczyć..." - i tu wspomniał o swojej niefortunnej podróży do Poznania...<br> <page nr=191><br> Nagle zapragnąłem wyjść, zrobiło się ciasno, zaproponowałem kontynuację rozmowy na zewnątrz, przystał, wyszedłem, po chwili i on wyszedł... Zaproponowałem mu kieliszek wina w loży Stalina. Nie, nie ciągałem go do