co wieczór zjawiał się z bukietem i nic nie mówił czekając, aż Nastia zagadnie go sama. Tymczasem Nastia spuszczając oczy szeptała: "<foreign>spasibo wam, myłeńkyj</>" i na tym się kończyło. <br>Wkrótce cały barak mienił się tulipanami, które oddawała koleżankom. Biedak dał za wygraną, bo już w całej osadzie z niego chichotano. Z kolei dawny pop, który długo się czaił, spróbował szczęścia, robił maślane oczy, choć jurność z niego biła pod niebiosa, ale był na tyle uczciwy, że nie wykorzystywał skłonności Nastii do rodzimej wiary, choć skrycie na to liczył, tylko zapewniał, iż "będzie ostatnia jak popa żona", miało to znaczyć, że chciałby ją