Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Twórczość
Nr: 11
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1968
były obite czarną ceratą, przymocowaną do drzewa gwoździami o białych łebkach (widocznie taka była wtedy moda, bo i w naszym dziecinnym pokoju, w domu, była taka właśnie kanapa). I wzburzona świeżo skończoną lekturą powtarzałam leżąc ostatnie słowa książki: "ja zabiłem". Ktoś mnie nauczył, że po rosyjsku brzmi to: ja ubił, Zachwyciło mnie to słowo krótkie, twarde jak uderzenie. Więc w upojeniu powtarzałam: ja ubił, czując podświadomie, że jako wyraz literacki to całkiem co innego niż "zabiłem".
W ogóle Lubonia znakomicie nadawała się do przeżyć tego rodzaju i do poddawania się przeróżnym nastrojom - groźnym, smutnym i poetycznym. Była obrośnięta legendami jak stary
były obite czarną ceratą, przymocowaną do drzewa gwoździami o białych łebkach (widocznie taka była wtedy moda, bo i w naszym dziecinnym pokoju, w domu, była taka właśnie kanapa). I wzburzona świeżo skończoną lekturą powtarzałam leżąc ostatnie słowa książki: "ja zabiłem". Ktoś mnie nauczył, że po rosyjsku brzmi to: &lt;foreign lang="rus"&gt;ja ubił&lt;/&gt;, Zachwyciło mnie to słowo krótkie, twarde jak uderzenie. Więc w upojeniu powtarzałam: &lt;foreign lang="rus"&gt;ja ubił&lt;/&gt;, czując podświadomie, że jako wyraz literacki to całkiem co innego niż "zabiłem". &lt;page nr=18&gt;<br> W ogóle Lubonia znakomicie nadawała się do przeżyć tego rodzaju i do poddawania się przeróżnym nastrojom - groźnym, smutnym i poetycznym. Była obrośnięta legendami jak stary
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego