Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
Dla niego to niemożliwe. Chciał jeszcze pochwycić gałąź, gałąź, której pewnie nie było, bo wszystko było spłaszczone i nieme, straciło granice. Schodził w czeluść, dalej, zapadał się w gniazdo kamiennego ptaka. Ile odkrywał tu swobody, wielkie sale, a on przez całe życie nie umiał sensownie zapełnić tej jednej, w sobie. Zacisnął powieki, opadły ciężkie. Za krótką ziemską chwilę przyjmie go otchłań. Wypełniło się. Dotarł do kresu. Ona objęła go, przyjęła łaskawie, z ulgą, też na niego czekała. Nareszcie był u siebie.

Wieczorem ktoś zastukał w okiennicę domku dyżurnego ruchu Salwy. Salwa spał bardzo zmęczony, wcześniej prosił żonę, aby go nie budzić
Dla niego to niemożliwe. Chciał jeszcze pochwycić gałąź, gałąź, której pewnie nie było, bo wszystko było spłaszczone i nieme, straciło granice. Schodził w czeluść, dalej, zapadał się w gniazdo kamiennego ptaka. Ile odkrywał tu swobody, wielkie sale, a on przez całe życie nie umiał sensownie zapełnić tej jednej, w sobie. Zacisnął powieki, opadły ciężkie. Za krótką ziemską chwilę przyjmie go otchłań. Wypełniło się. Dotarł do kresu. Ona objęła go, przyjęła łaskawie, z ulgą, też na niego czekała. Nareszcie był u siebie.<br><br>Wieczorem ktoś zastukał w okiennicę domku dyżurnego ruchu Salwy. Salwa spał bardzo zmęczony, wcześniej prosił żonę, aby go nie budzić
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego