obcego, to ona nam pomoże?... Akurat!<br> - Zobaczymy - odezwał się Marian z filozoficznym spokojem.<br> - W ogóle w załodze powinny być same chłopaki, i koniec!<br> - A skąd ich weźmiesz?<br> Julek westchnął. W tej części wsi, w której mieszkali, nie brakowało ani dzieci, <br>ani dorosłej młodzieży, ale chłopców w ich wieku nie było. Zadowalanie się towarzystwem <br>dziewcząt było smutną koniecznością.<br> Ula nie chciała rozmawiać z chłopcami dłużej, bo ojciec, przejeżdżając ze szpitala <br>w Łętowie do ambulatorium w fabryce, wstąpił do domu na kilka minut i zmęczony <br>nocnym dyżurem poprosił o czarną kawę. Pani Cydzikowej, która prowadziła małe <br>gospodarstwo doktora, nie było. Ula rozdmuchała ogień