Typ tekstu: Książka
Autor: Dukaj Jacek
Tytuł: Czarne oceany
Rok: 2004
Przez moment był pewien, że przeciekło po myślni. Ale przecież jej tu nie ma, nawet patrzy nie własnymi oczyma, lecz dzięki złożeniu spojrzeń pobliskich AGENTÓW.
- Dobrze widzę, czegoś się domyśliłeś, zrzedła ci mina.
Wzruszył ramionami. Szybkim krokiem minął Vassone. Ona jednak zawsze mogła iść jeszcze szybciej.
- Bronstein - warknął. - Na pewno. Zadowolona?
- Skąd wiesz?
- Wiem.
- Znowu zaczynasz? Widzenie miałeś? Skończył ci się już futuroskop.
- Dobra, poddaję się - rozłożył ręce. - To wszystko moja wina.
- Co jest, wlazłeś w jakąś monadę infantylizmu?
Hunt skoczył do Lucyfera, wyrwał mu ebonitowe berło.
Marina w milczeniu obserwowała, jak Nicholas wykonuje, jeden za drugim, kilkanaście zamaszystych, równo odmierzonych
Przez moment był pewien, że przeciekło po &lt;orig&gt;myślni&lt;/&gt;. Ale przecież jej tu nie ma, nawet patrzy nie własnymi oczyma, lecz dzięki złożeniu spojrzeń pobliskich AGENTÓW. <br>- Dobrze widzę, czegoś się domyśliłeś, zrzedła ci mina.<br>Wzruszył ramionami. Szybkim krokiem minął Vassone. Ona jednak zawsze mogła iść jeszcze szybciej. <br>- Bronstein - warknął. - Na pewno. Zadowolona? <br>- Skąd wiesz? <br>- Wiem. <br>- Znowu zaczynasz? Widzenie miałeś? Skończył ci się już futuroskop. <br>- Dobra, poddaję się - rozłożył ręce. - To wszystko moja wina. <br>- Co jest, wlazłeś w jakąś monadę infantylizmu? <br>Hunt skoczył do Lucyfera, wyrwał mu ebonitowe berło.<br>Marina w milczeniu obserwowała, jak Nicholas wykonuje, jeden za drugim, kilkanaście zamaszystych, równo odmierzonych
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego