Przez moment był pewien, że przeciekło po <orig>myślni</>. Ale przecież jej tu nie ma, nawet patrzy nie własnymi oczyma, lecz dzięki złożeniu spojrzeń pobliskich AGENTÓW. <br>- Dobrze widzę, czegoś się domyśliłeś, zrzedła ci mina.<br>Wzruszył ramionami. Szybkim krokiem minął Vassone. Ona jednak zawsze mogła iść jeszcze szybciej. <br>- Bronstein - warknął. - Na pewno. Zadowolona? <br>- Skąd wiesz? <br>- Wiem. <br>- Znowu zaczynasz? Widzenie miałeś? Skończył ci się już futuroskop. <br>- Dobra, poddaję się - rozłożył ręce. - To wszystko moja wina. <br>- Co jest, wlazłeś w jakąś monadę infantylizmu? <br>Hunt skoczył do Lucyfera, wyrwał mu ebonitowe berło.<br>Marina w milczeniu obserwowała, jak Nicholas wykonuje, jeden za drugim, kilkanaście zamaszystych, równo odmierzonych