Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
całuje - odpowiedziałem z powagą.

- No, Poleńka - rzekła matka rozpakowując czekoladę - zobaczymy, jak pani będzie smakował aparat fotograficzny...

Ojciec roześmiał się z tej aluzji, a ja zaczerwieniłem się po uszy i z większą niż zwykle impertynencją syknąłem:

- Wrona lata tra-ta-ta-ta...

Polina opowiadała o swoim nowym mieszkaniu na Tarasowskiej. Żaliła się też oględnie na męża, który nie pozwolił jej zawiadomić rodziny o ślubie:

- Myślałam, że to wszystko odbędzie się tak uroczyście, że przyjedzie tłum gości w karetach, że orkiestra zagra marsza weselnego Mendelssohna... Obowiązkowo Mendelssohna... I dwie śliczne złotowłose dziewczynki będą niosły tren mojej ślubnej sukni... Wymarzyłam sobie taką właśnie bajkę
całuje - odpowiedziałem z powagą.<br><br>- No, Poleńka - rzekła matka rozpakowując czekoladę - zobaczymy, jak pani będzie smakował aparat fotograficzny...<br><br>Ojciec roześmiał się z tej aluzji, a ja zaczerwieniłem się po uszy i z większą niż zwykle impertynencją syknąłem:<br><br>- Wrona lata tra-ta-ta-ta...<br><br>Polina opowiadała o swoim nowym mieszkaniu na Tarasowskiej. Żaliła się też oględnie na męża, który nie pozwolił jej zawiadomić rodziny o ślubie:<br><br>- Myślałam, że to wszystko odbędzie się tak uroczyście, że przyjedzie tłum gości w karetach, że orkiestra zagra marsza weselnego Mendelssohna... Obowiązkowo Mendelssohna... I dwie śliczne złotowłose dziewczynki będą niosły tren mojej ślubnej sukni... Wymarzyłam sobie taką właśnie bajkę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego