Typ tekstu: Książka
Autor: Buczkowski Leopold
Tytuł: Czarny potok
Rok wydania: 1986
Rok powstania: 1957
mu przez druty garść malin?
Albo może to była ta dziewczyna, która kocha Wąskopyskiego? Czarne, połyskujące brwi i oczy - usta w uśmiechu.
Tak uśmiechała się matka: pełnymi ustami, a na policzkach siadały dołeczki.
Trudno było rozpoznać kolor i kontury stojącego pod bóźnicą człowieka.
Ruszał się i trzymał coś w ręku.
- Żandarm? - spytał Kunda. - Tak.
Zbliżał się, rósł, zapatrzony w sień, przygotowywał broń.
- Tam jest ich więcej - powiedział Dudi.
Żandarmi stali pod parkanem, jakby czegoś oczekiwali.
Chłopcy uciekli piwnicami do kotłowni browaru.
Wyjrzeli przez okienko. Na prawo ciemniały lipy, zasłaniały dach.
W cieniu pod drzewami leżeli zabici.
Blisko okienka ktoś chodził po
mu przez druty garść malin?<br>Albo może to była ta dziewczyna, która kocha Wąskopyskiego? Czarne, połyskujące brwi i oczy - usta w uśmiechu.<br>Tak uśmiechała się matka: pełnymi ustami, a na policzkach siadały dołeczki.<br>Trudno było rozpoznać kolor i kontury stojącego pod bóźnicą człowieka.<br>Ruszał się i trzymał coś w ręku.<br>- Żandarm? - spytał Kunda. - Tak.<br>Zbliżał się, rósł, zapatrzony w sień, przygotowywał broń.<br>- Tam jest ich więcej - powiedział Dudi.<br>Żandarmi stali pod parkanem, jakby czegoś oczekiwali.<br>Chłopcy uciekli piwnicami do kotłowni browaru.<br>Wyjrzeli przez okienko. Na prawo ciemniały lipy, zasłaniały dach.<br>W cieniu pod drzewami leżeli zabici.<br>Blisko okienka ktoś chodził po
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego