zawróciło i rzuciło się do ucieczki. Nie mieli szans. Giselher z Reefem i Iskrą odcięli im odwrót i po krótkiej walce zarąbali bez ceregieli. Na dwóch pozostałych, gotowych desperacko bronić zaprzężonej w czwórkę tarantów karety, wpadli Kayleigh, Asse i Mistle. Ciri poczuła rozczarowanie i przemożną złość. Nie zostawiono jej nikogo. Zanosiło się na to, że nie będzie miała kogo zabić. <br>Ale był jeszcze jeden jeździec, jadący przed karetą jako laufer, lekkozbrojny, na szybkim koniu. Mógł uciec, ale nie uciekł. Zawrócił, zamłynkował mieczem i pomknął wprost na Ciri.<br>Pozwoliła, by dojechał, wstrzymała nawet lekko konia. Gdy uderzył, unosząc się w strzemionach, zwisła