pięknie po angielsku, lepiej niż on, który od dziecka pielęgnował pieczołowicie język swoich przodków, a wychował się na Dickensie i Szekspirze. Miała ujmujący sposób bycia, prostotę, swobodę, a nawet pewność siebie, której zawsze brakło Gordonowi. Po każdym przedstawieniu odczuwał niedosyt, aplauz widowni nie dawał mu pełnego zadowolenia.<br>Powiedział do Ewy:<br>- Zazdroszczę ci. Jeśli już musi się być odtwórcą, trzeba być muzykiem. Sztuka aktorska jest ograniczona.<br>W powrotnej drodze do Warszawy zatrzymali się w Paryżu. Gordon oprowadzał Ewę po mieście według swojej marszruty sprzed lat. Cieszył się, gdy dziewczynę zachwycały te same place, ulice i zabytki, które na nim wywarły wrażenie w