Mają broń, to tak sobie czasem... Nie skończył, bo na dwór wypadł Sumczak. Trzymał się za brzuch i usta otwierał, jakby chciał parsknąć śmiechem.<br>- Trzymajcie go - jęknął padając - zabił mnie... bandyta...<br><page nr=117> <br>Kępiński rzucił się do niego, ale Sumczak odwrócił się na bok, nogą wierzgnął i zamarł.<br>Huknęło po całej fabryce. Zbiegli się ludzie, oglądali trupa z płochliwie chciwym przerażeniem, a Kępiński wołał, że tam na progu leży jeszcze Gąbiński, że Gąbiński zabił Sumczaka i siebie.<br>- Może są tylko potrąceni?<br>- Może da się uratować? Do szpitala!<br>Zajechała platforma, ta ciemnoburaczkowa, z której przemawiano na wiecu.<br>Gdy kładli ich na deski po węglu