nadlatujące wrony przez pewien czas krążyły, widocznie szukając i wybierając sobie wygodne miejsca. Albo tez był to jakiś rytuał towarzyski, jedna chmura ptaków za drugą, wiry wolno obracały się łączyły ze sobą, tysiące i dziesiątki tysięcy ptaków, wyglądało to, jakby całe niebo zaczęło się obracać, jakby miał rozpocząć się cyklon.<br>Zdumiewające, że mrozy zupełnie nie miały wpływu na ten codzienny ceremoniał. A mrozy nadeszły fantastyczne i, choć to wydawało się niemożliwe, co dzień silniejsze. Już od kilku dni rtęć w termometrze skrzepła, temperaturę odczytywano na starym termometrze alkoholowym, przybitym po drugiej stronie ganeczku. Termometr ten, chyba jeszcze z czasów carskich, pokazywał