istniało i niemal utożsamiało się ze środowiskiem literacko-artystycznym. Byłem ładnym chłopcem i kiedy tam trafiłem, uważano mnie, ze zwykłym w tych kołach prozelityzmem, za swojego, tyle że nie uświadomionego i nie chcącego przyznać się do tej skłonności. Kto zresztą tej skłonności nie ma. Mnie natomiast szczególnie poniżało, kiedy kawiarnia "Ziemiańska" uważała mnie za chłopczyka Iwaszkiewicza. Nie znaczy to, że miałem coś przeciwko obyczajom moich kolegów, z niektórymi co prawda wyjątkami, jak spowodowanie samobójstwa u młodego robotnika z Powiśla, który zaplątał się w za wysokie sfery. Niestety, częste w tym środowisku są aury nieco louches, czyli moralnie zezowate.<br> Pamiętam ten wieczór