Walczyć, ale czym? Kamieniami? Broni użyć nie mogli, bo jej nie mieli i mieć nie chcieli, skoro sytuacja nie dojrzała do walki zbrojnej. Wybuch jakiegoś powstania byłby tylko na rękę sanacji. A więc - bezbronna, półtoratysięczna masa, a w niej sporo kobiet i dzieci - przeciw szturmowej kompanii policyjnej. Jasne, że zmasakrują.<br>- Znów się krew poleje, będą ofiary...<br>- No więc co: poddać się dobrowolnie, odejść po cichu? Tego uczynić nie mogli. Ich Królewiecka nie była jedna ani sama - tkwiła gdzieś na linii frontu. Wszystkie większe strajki tego roku były zwycięskie. Ofensywa trwała. Nie wolno im się załamać, to by się odbiło na innych