łatwa. Sięgamy po alkohol, proszki, co bywa ludzkie i może się zdarzyć, ale nierzadko przesadzamy. Alternatywą konfrontacji z lękiem jest degradacja.<br>Jeżeli trwamy w zawieszeniu, a niekiedy wręcz lęk pielęgnujemy, nazywa się to nerwicą. Prędzej czy później (taniej prędzej) przychodzi czas na wizytę u psychiatry. Próbujemy przedtem szans u neurologa, a nuż uwierzy, że jesteśmy chorzy, a i psychiatra bardziej ludzki zapisze jakieś leki przeciwlękowe i jeszcze rodzinę przekona, że to z przemęczenia (w podręcznikach do tej pory przewijają się takie pomysły), a nawet do sanatorium skieruje. Siła lecznicza sanatoriów polega na zmianie stereotypów codzienności, braku ukochanej rodziny i na podniecających znajomościach