nimi maszyną do pisania i siebie.<br> Czasami nocą budziły mnie śmiechy, odgłosy zabaw z kotem i stuk maszyny. Wszystko cichło o świcie. Rano zastawaliśmy dwa embriony szczęścia śpiące na polówkach, a na podłodze śnieg porozrzucanych kartek. Dalszy ciąg Karczmy, pomyślałam pewnego dnia przy ich zbieraniu, przysiadam, z namaszczeniem nakładam okulary, a tam na jednej "kocham cię", na drugiej "mam cię w dupie", na trzeciej i następnych "ty chamie", "ty świnio", "kocham", "ja też".<br> Ta opowieść wcale nie wyklucza, że - tak zapamiętała ten czas moja bohaterka - parę tygodni żyli jak w letargu, przygnębieni, nie mogąc się odnaleźć. Któregoś dnia Dymny obudził się z