ceremonię. "Nie przejmuj się, baby" - odpowiedział. On zawsze do wszystkich mówił "baby". "Te Oscary są tylko dla Amerykanów". Kiedy dowiedziałem się o nagrodzie, znów zadzwoniłem do Sama. "Nie martw się, baby - powiedział. Wyślę ci twojego Oscara!" Trzy miesiące później nadal nie miałem statuetki. Pojechałem do Londynu, poszedłem do biura Sama, a tam stało 9 Oscarów za "Lawrence'a". Zawołałem: "Ależ, Sam, ten Oscar jest mój!" "Weź go sobie, baby, weź!"<br><br>Na szczęście następnego Oscara za "Doktora Żiwago" odebrał pan osobiście.<br><br>Byłem niesamowicie przejęty. Wszystkich nominowanych posadzono obok siebie, co było dość okrutne, bo przecież każdy z nas miał nadzieję, że to właśnie on