Cała dramatyczność <name type="tit">Ryszarda III</> oparta jest na tym, że Ryszard budzi nasz podziw, bardziej poraża nisz przeraża. Do momentu zdobycia korony pasjonuje, a nawet wzrusza widza. Dopiero potem odsuwa, oddala go i pożera czysty mechanizm historii. Odwrotnie niż w <name type="tit">Ryszardzie II</>, którego Shakespeare zbliża nam i uczłowiecza dopiero w momencie abdykacji. Ryszard III uruchamia mechanizm walki o władzę, jest jak gdyby od niego niezależny, jest jego świadomością. I dlatego jest na planie pierwszym, jest protagonistą historii, jest cały w zbliżeniu. Pamiętacie monolog Oliviera wprost do kamery, wprost do nas, wprost do widza? Toeplitz trafnie to uchwycił, Ryszard nas wciąga do spółki