garderobę, stwierdziłem, że na czyściec zasługuje też ciało, to znaczy, twarz i ręce, których stan po tych wszystkich przejściach i zatrudnieniach wołał o zmiłowanie. Mydła jednak nie było. Nie dałem za wygraną: w pobliskim kiosku "Ruchu" nabyłem je - najdroższe, jakim dysponowano ("Kwiat bzu" firmy Uroda) - i wróciwszy do kina, dokończyłem ablucji.<br>Odświeżony, umyty, pachnący fleur de lilas, ruszyłem wolnym krokiem w kierunku Zakopiańskiej.<br>"Szedł ulicą Zwycięzców na podbój Victoire - miłośnik Zwycięstwa Conrada."<br>W oszklonej budce MO stojącej na chodniku przed wejściem do Ambasady siedział wąsaty sierżant, zatopiony w lekturze "Przeglądu Sportowego".<br>"Adieu!" pożegnałem go w duchu. "Przekraczam granicę państwa." I wszedłem