z Monachium. - Uściśnie łokieć Hansa. - Pan wie, jak wrócić... Ja muszę do telefonu. Te wycieczki... <br>Hans został sam przed staroświecką willą państwa F., którym dokwaterowano żołnierza ze ślubnej fotografii. Próbuje objąć płytę spojrzeniem żałobnym, żeby na burych porostach wypisać Hier ruht... ale cofnie się przed deklaracją śmierci ojcowej. Woli nadal absurdalną w tej chwili niepewność, w której żył tyledziesiąt lat, niż tego nowego ojca, zamieszkałego kątem u prowincjonalnych patrycjuszy. <br>I naraz zdał sobie sprawę, że dni, które przeżywał, zaludnione sprawami ludzi miejscowych, stopiły się w czas jednolity. Marionetki, co wychylały się jedna po drugiej, żeby odegrać swoją rolę sprzed pięćdziesięciu lat