Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
unoszą, nędzarzy, łazarzy, ciuchy lepkie od nędzy. Przez zator gapiów przebijają się w stronę karetki. A ludzie worki zza pazuchy dobywają i łokciami se drogę torują, bo do lochu, do lochu, gdzie towary zagraniczne i złoto.
- Mein Gott... - Podbiegnie Joachim, bo jeszcze jeden żywy trup wyłazi na świat Boży, tańcząc absurdalnie, pcha się tuż na niego. Rękę mu wikary na oczach położy, a drugą pod ramię. I w krzaki ciągnie kreta opuchłego, wlecze ciało w odorze podziemi.
Kościelny biegiem po auto dostawcze Szubadki. Położyć biedaka, osss­trożżżż­nie.

*****

Obudziło Hansa bliskie krakanie gawrona. "To ten wczorajszy biedak... przecież on już nie
unoszą, nędzarzy, łazarzy, ciuchy lepkie od nędzy. Przez zator gapiów przebijają się w stronę karetki. A ludzie worki zza pazuchy dobywają i łokciami se drogę torują, bo do lochu, do lochu, gdzie towary zagraniczne i złoto. <br>- Mein Gott... - Podbiegnie Joachim, bo jeszcze jeden żywy trup wyłazi na świat Boży, tańcząc absurdalnie, pcha się tuż na niego. Rękę mu wikary na oczach położy, a drugą pod ramię. I w krzaki ciągnie kreta opuchłego, wlecze ciało w odorze podziemi. <br>Kościelny biegiem po auto dostawcze Szubadki. Położyć biedaka, osss­trożżżż­nie. <br><br>*****<br><br>Obudziło Hansa bliskie krakanie gawrona. "To ten wczorajszy biedak... przecież on już nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego