Typ tekstu: Książka
Autor: Ziomecki Mariusz
Tytuł: Lato nieśmiertelnych
Rok: 2002
się z domu bocznym wyjściem, przez pustą kawiarnię, żeby stary mnie nie zobaczył, i ruszyłem truchtem pod Dębno, tą samą żwirową drogą, którą przejechaliśmy samochodem. Już po kilku minutach zacząłem ziewać; płuca nie nadążały z dostarczaniem tlenu. Ostrzegawczym bólem zaprotestowały moje skatowane kolana. Ale nie przystawałem. Wiedziałem, że za chwilę adrenalina uderzy do mózgu i uruchomi produkcję endorfin, zwanych hormonami szczęścia. Zaraz poczuję się lepiej.
Za domem krawca Mirskiego na skraju Kurkowa zacząłem wydłużać krok. Dom Kulkowskich mijałem już żwawym tempem. Po obejściu nadal kręcili się obcy mężczyźni; łypali w moją stronę. Po następnym kilometrze znów przyspieszyłem. Okolice żwirowni to mój
się z domu bocznym wyjściem, przez pustą kawiarnię, żeby stary mnie nie zobaczył, i ruszyłem truchtem pod Dębno, tą samą żwirową drogą, którą przejechaliśmy samochodem. Już po kilku minutach zacząłem ziewać; płuca nie nadążały z dostarczaniem tlenu. Ostrzegawczym bólem zaprotestowały moje skatowane kolana. Ale nie przystawałem. Wiedziałem, że za chwilę adrenalina uderzy do mózgu i uruchomi produkcję endorfin, zwanych hormonami szczęścia. Zaraz poczuję się lepiej. <br>Za domem krawca Mirskiego na skraju Kurkowa zacząłem wydłużać krok. Dom Kulkowskich mijałem już żwawym tempem. Po obejściu nadal kręcili się obcy mężczyźni; łypali w moją stronę. Po następnym kilometrze znów przyspieszyłem. Okolice żwirowni to mój
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego