zaproszenie, zaopatrzone w duże urzędowe pieczęcie.<br>Mój szalony entuzjazm zgasł po kolejnym ataku duszności.<br>Zaczęłam się obawiać, że - być może - nie zdążę wyjechać.<br>Pamiętasz przecież, przyjacielu, te wszystkie dni, nadzieję tak wielką, że aż bolała, i zwątpienie, które korzystało z najmniejszego wyczerpania, żeby przyjść i zabić nadzieję. Odpisywałam na listy, adresowałam koperty, pisałam podania, oddalając w myśli moment wyjazdu. Tak trudno było mi uwierzyć, że jakakolwiekręka chirurga zdoła uspokoić głuchy, nierówny rytm mojego serca. I jednak chciałam wyjechać. Nawet śmierć wydawała mi się lepsza od powolnego dławienia się własnym oddechem. Wyczerpana walką, jaką toczyła we mnie nadzieja ze zwątpieniem, postanowiłam wyjechać