Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 2 (150)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
Kilka minut przed godziną dwudziestą trzecią do pomieszczenia stacji wtargnął
młody, szczupły mężczyzna, zamaskowany kominiarką. Skierował pistolet w stronę Mirosława J. i krzyknał:
- Dawaj pieniądze, to napad!
Mirosław J., chłop jak dąb, zlekceważył napastnika.
- Nie żartuj, koleś! - odparł i wypchnął intruza na korytarz. Wtedy padł strzał. Z zaplecza wybiegł drugi ajent, Józef Ch. Instynktownie zrobił unik, kula drasnęła mu tylko skroń nad okiem. Stacją wstrząsnęły kolejne strzały.
Z zaplecza wybiegły żony pracowników. Zaczęły przeraźliwie krzyczeć, jedna z nich rzuciła w bandytę metkownicą. Ten wycofał się, rezygnując z rabunku pieniędzy.
Zanim przyjechało pogotowie, trzydziestodziewięcioletni Mirosław J. wykrwawił się na śmierć. Kule trafiły
Kilka minut przed godziną dwudziestą trzecią do pomieszczenia stacji wtargnął<br>młody, szczupły mężczyzna, zamaskowany kominiarką. Skierował pistolet w stronę Mirosława J. i krzyknał:<br>&lt;q&gt;- Dawaj pieniądze, to napad!&lt;/&gt;<br>Mirosław J., chłop jak dąb, zlekceważył napastnika.<br>&lt;q&gt;- Nie żartuj, koleś!&lt;/&gt; - odparł i wypchnął intruza na korytarz. Wtedy padł strzał. Z zaplecza wybiegł drugi ajent, Józef Ch. Instynktownie zrobił unik, kula drasnęła mu tylko skroń nad okiem. Stacją wstrząsnęły kolejne strzały.<br>Z zaplecza wybiegły żony pracowników. Zaczęły przeraźliwie krzyczeć, jedna z nich rzuciła w bandytę metkownicą. Ten wycofał się, rezygnując z rabunku pieniędzy.<br>Zanim przyjechało pogotowie, trzydziestodziewięcioletni Mirosław J. wykrwawił się na śmierć. Kule trafiły
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego