dnia do mojej pieśni przyłączył się drugi głos.<br> Tak sympatyczny intruz, że nie śmiałem obejrzeć się, kto zacz, ani go przepędzić.<br> Czysty, bardzo melodyjny bas baryton.<br> Swobodnie podjął moją pieśń i od razu wszedł w nią drugim głosem, miał dobre <br>ucho, czego mu wnet pozazdrościłem.<br> Nasze katakumby odznaczały się niezwykłą akustyką, którą nie<br>mogłaby się poszczycić żadna z gotyckich katedr.<br> Były przysadziste, blisko trzymały się ziemi, ale głos w nich<br>pomnażał się i wielokrotniał, nie ulatywał w niebiosa strzeliście i<br>bez śladu.<br> Dzięki temu nawet taki śpiewak jak ja mógł przeżywać katharsis<br>Szaliapina, wszystką wspaniałość nieba i ziemi, a cóż dopiero