kontynuator. Można uznać, że oba obozy - prawica, stojąca za Piotrem Gawłem, sterowana przez środowisko pampersów (czyli osoby, które pojawiły się w telewizji za prezesury Wiesława Walendziaka), jak i lewica symbolizowana przez ludzi Ordynackiej, opowiadająca się twardo za Pacławskim - nie przysłużyły się swym kandydatom. Nie zostawiły też sobie żadnego pola manewru: albo my, albo oni, środek był pusty.<br><br>Okazało się jednak, że w dynamicznej sytuacji politycznej tak ustawione fronty były mało przydatne. Ludowcy nas zdradzili - można było usłyszeć z lewicowego obozu, gdy okazało się, że Marian Pilot nie popiera Pacławskiego, a tym samym brakuje jednego głosu do wybrania prezesa. Ludowcy nie mieli