że zostawiłem papierosy w samochodzie; może dobrze, bo mam teraz zajęcie - od kiosku do kiosku, od knajpy do knajpy. Wrzesień 81, papierosowy kryzys, długa wędrówka się zapowiada; gdy wreszcie w barku na Grójeckiej kupiłem u szatniarza sporty, stwierdziłem, że najgorsze już minęło, że potrafię nawet - no, może nie od razu, ale jak wypiję winiak - wrócić na Ursynów do Magdy.<br>Nie było jej; wziąłem kąpiel, przebrałem się, zacząłem czytać jakąś gazetę; nie zdążyłem opowiedzieć Milenie, co przewiduję i czego się boję i teraz znów strasznie mi jej zabrakło. To na nią, a nie na Magdę M. powinienem teraz czekać, jej przeczytać tę napastliwą