Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
przewodnictwo... zamknę oczy... i może ta ziemia zadrży pod nami? Może mi się coś przywidzi? I pozwoli przekroczyć granice świata komputerów i faksów?
- Fajno. Jak tak, to zawiozę pana na to czarne wzgórze, którego nie zna pleban, ani nawet jego "czarownica"... bo to nie woda... a u niej bez wody ani rusz!... Wiooo, mój gniady! - I w gaz!
Mijali ciężarówki, mijali motocykle. Zjechali na drogę już im znaną. Spłoszył się bocian z żabiej łąki i leniwie poskrzydłował w stronę jeziora.
W olszynie odetchnęli wilgotnym cieniem. Potem motor wyskoczył na grzbiet wysokiej wydmy. Okrążali jezioro. Autko na brzegu, maciupeńkie wobec bezmiaru wody. Rybak
przewodnictwo... zamknę oczy... i może ta ziemia zadrży pod nami? Może mi się coś przywidzi? I pozwoli przekroczyć granice świata komputerów i faksów? <br>- Fajno. Jak tak, to zawiozę pana na to czarne wzgórze, którego nie zna pleban, ani nawet jego "czarownica"... bo to nie woda... a u niej bez wody ani rusz!... Wiooo, mój gniady! - I w gaz! <br>Mijali ciężarówki, mijali motocykle. Zjechali na drogę już im znaną. Spłoszył się bocian z żabiej łąki i leniwie poskrzydłował w stronę jeziora. <br>W olszynie odetchnęli wilgotnym cieniem. Potem motor wyskoczył na grzbiet wysokiej wydmy. Okrążali jezioro. Autko na brzegu, maciupeńkie wobec bezmiaru wody. Rybak
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego