został zastrzelony przez emerytowanego komandora Andrzeja R. dotarła do niego na olimpiadzie w Nagano. Natychmiast wsiadł do samolotu i wrócił do Polski. - W gazetach pisano wiele o bohaterskiej przeszłości zabójcy. O tym, że walczył w Powstaniu Warszawskim, o tym, że został odznaczony Orderem Virtuti Militari. Za to ofierze nie ma ani słowa. A Marek był po prostu zwykłym, dobrym człowiekiem. Zawsze wszystkim starał się pomagać. Nawet w dzień swojej śmierci spotkał się ze swoim zabójcą po to, żeby mu pomóc - mówi Artur Szulc. - Nasza rodzina chce po prostu sprawiedliwości. Nie wiem, czy Andrzej R. jest poczytalny, czy nie. To zostanie ustalone przez