podpalić dom. Nie odzywała się do matki całymi dniami, bała się pokazywać ludziom na oczy, ludzką mowę zastępował jej czasem krzyk, tak rozdzierający, że zbiegali się sąsiedzi. I śmiech nie z tego świata, śmiech jakiego jej matka nigdy przedtem nie słyszała. Kto wie, czy nie gorsze jeszcze były przewlekłe okresy apatii; można było wtedy wszystko z nią zrobić, gdyż żyła nie tutaj, nie obok matki i swego dziecka, lecz we śnie z którego nikt już może nie potrafiłby jej obudzić. "Co robić, co robić?". Musiałem się wyrywać, kiedy runęła do moich nóg i wzięła się do całowania mnie po rękach. Proboszcz